sobota, 29 lipca 2017

Demokracja bogiem, wolność nałogiem

Wśród europejskiego społeczeństwa szumnie daje się słyszeć o wartościach demokratycznych; wolności i równości wszystkich jednostek. Idee w swym brzmieniu jakże szlachetne i godne podziwu, mimo to nie cieszą się popularnością w niektórych środowiskach. Wszystkie powyższe zdawałyby się być nieodłącznymi elementami budowania raju na ziemi, może się jednak okazać że ich znaczenie jest bardzo szerokie, a to co powinno charakteryzować określenie "demokratyczny" nie każdemu wydaje się kojarzyć jednoznacznie. Czy w istocie są to hasła, za które warto przelewać krew, czy może stały się wyświechtanymi frazesami w ustach tych, którzy pod płaszczykiem szlachetności starają się ubić dobry interes. 



W starożytnej Grecji pewien dyktator napotkał trudności w rządzeniu swoim ludem. Wszechobecna tyrania stała się uciążliwa dla mieszkańców, którzy zaczęli stawiać otwarty opór i kwestionować prawo despoty do niczym nieskrępowanych rządów. Zaniepokojony panującą sytuacją, wysłał swojego posła do sąsiedniego polis, które również znajdowało się w szponach ciemiężcy. Poseł miał zasięgnąć pomocy u drugiego tyrana, który trzymał swój lud w ryzach i do tej pory nie napotkał na poważniejszy bunt. Władca cieszył się szacunkiem i poważaniem, mimo twardej ręki jaką rządził swoim polis. Kiedy poseł przybył do jego pałacu, ten zamiast zacząć udzielać mu konkretnych wskazówek, wyprowadził go na pole gdzie rosło zboże. Tam odciął wierzchołek każdego źdźbła wyrastającego około cala ponad ogólny poziom. Początkowo zdezorientowany posłaniec nie bardzo rozumiał, jak ma się dana czynność w stosunku do pytania z jakim tu przybył. Po dłuższym zastanowieniu uznał, że morał tego jest oczywisty. Zboże rosnące na polu było niczym poddany władcy lud. Zrównany do jednego, z góry określonego poziomu. Zredukowany do jednej masy, niewyróżniającej się inteligencją, umiejętnościami, urodą czy popularnością. Wszyscy tacy sami, wszyscy równi, wszyscy nijacy... Czy to nie brzmi znajomo?



Zabieg ten nie wymagał od rządzącego specjalnych wysiłków, jeśli tylko zastosowałby odpowiednie ku temu środki. Nakłonił masy niższe, aby te celowo uznały się za równe tym wyższym i w imię wszechobecnej "równości ponad wszystko" wtłaczali sobie nawzajem do głów to hasło. Pretensja do równości bowiem, wysuwana jest przez tych, którzy czują że pod jakimś względem nie dorównują innym. Człowiek wykształcony, z wyższych sfer nigdy nie będzie uparcie przekonywał żebraka, że są sobie równi. Zwycięzca biegu na 100 m, nie będzie z uporem maniaka wciskał zawodnikowi, który odpadł w przedbiegach, że równie dobrze on mógłby stanąć na podium.  

Co więcej, zainicjowanie takiego procesu, nie tylko sprawi, że Ci u których rozwija się kompleks niższości będą z pełnym zapałem pracować, aby ściągnąć innych w dół i zrównać do swojego poziomu. Zabieg ten sprawi, że i Ci, u których rozwijać się będą ambicje i pragnienia by żyć w uczciwości, czy czystości, natychmiast z tego zrezygnują. Ich wewnętrzny policjant w mig doprowadzi ich do porządku, byle tylko zachować się "demokratycznie", albo też "poprawnie politycznie". Ich indywidualność natychmiast zostanie zabita i zduszona w zarodku. Pozostając w duchu metafory przywołanej przez greckiego tyrana, małe źdźbła bez żadnego zewnętrznego przymusu, same zaczną obgryzać swoje kłosy, byle tylko pozostać "normalnymi" i niewyróżniającymi się. W skutek tego despota otrzymuje społeczeństwo gotowe kontrolować samo siebie, byle tylko pozostać "normalne" i "politycznie poprawne". Istnieją niewielkie szanse, że w takiej grupie jakakolwiek jednostka uzna, że istnieje inny, bardziej pożyteczny byt, niż byt niewolnika.

W obecnych realiach niewielu zostało już jawnych, krwawych tyranów, którzy chcieliby przemocą zachować swoją władzę. Czy jednak demokracja, nie stała się bezosobowym tyranem? Bożkiem przed którym klękają masy i w zamian za obietnicę wiecznego panowania, gotowi są oddawać mu własną indywidualność i zdrowy rozsądek? Dzisiejsze demonstracje w kraju i na świecie, zdają się potwierdzać tę tezę. Nikt nie żąda już konkretnych zmian, czy reform. Najważniejsze żeby było, jak było i żeby niepodzielnie rządziła "demokracja", albo twór którym się stała. Ustrój gotowy poświęcać swoich najwybitniejszych obywateli, byle tylko trwać. Promujący wszelkie dziwactwa i każący się z nimi utożsamiać, a przynajmniej radośnie popierać. Czym różni się to od komuny, która kazała przyznawać punkty za pochodzenie niższym klasom? Ludziom z kompleksami niższości, których bezwzględnie wykorzystano i stworzono poddańcze masy. Współczesna demokracja pragnie tworzyć byty, które mimo braku wyraźnych korzyści będą bronić jej do upadłego.

Nigdy nie uważałem wartości takich jak równość, szacunek do innych, wolność osobista jako coś złego. W swoim tekście "To nie jest kraj dla wolnych ludzi" dałem jasno do zrozumienia, że wolność jest prawem przyrodzonym każdej jednostki. Przeciwny jestem jednak rozmywaniu prawdziwego znaczenia pojęć i kultywowania ich jako dobra samego w sobie. Nie różni się to niczym od budowania złotych cielców, którym ślepo oddaje się pokłon. To co dziś demokratyczne wydaje się mieć wartość absolutną i nie podlegać najmniejszej dyskusji. Pytanie jednak czy ktokolwiek z nas w walce o prawa swoje i innych, przystanął na chwilę i zastanowił się o co tak naprawdę walczy. Czy demokracja w jej obecnym kształcie, który wszystkich stawia na równi i tłumi odmienne stanowiska, nie przeczy sama sobie.To wolność i demokracja mają istnieć dla człowieka, a nie człowiek dla tych idei. Takie odwrócenie sprawy doprowadzi do sytuacji w której wolność stanie się niewolą.

1 komentarz:

  1. "Nikt nie żąda już konkretnych zmian, czy reform. Najważniejsze żeby było, jak było i żeby niepodzielnie rządziła "demokracja", albo twór którym się stała."

    Czy widzisz lepszą alternatywę do której możemy dążyć?

    "Promujący wszelkie dziwactwa [...] który wszystkich stawia na równi i tłumi odmienne stanowiska"

    Czy promocja "dziwactw" nie jest promocją różnych stanowisk?

    OdpowiedzUsuń